Komentarze: 0
Fidel Castro, do dziennikarzy w 1973 roku.
USA zaczną z nami rozmawiać, gdy ich prezydentem będzie Murzyn, a papieżem - Latynos.
Blog prezentujący krytyczne spojrzenie autorki na obecną sytuację społeczną i polityczną.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Fidel Castro, do dziennikarzy w 1973 roku.
USA zaczną z nami rozmawiać, gdy ich prezydentem będzie Murzyn, a papieżem - Latynos.
Zaskoczenia brak. Emocje opadły. Jak miło mieszkać w Austrii.
Czytam kolejne polskie lektury. Przez Tokarczuk jakoś trudno mi się przedrzeć. Zostawię na później, nic na siłę.
Pamiętam jak tysiące Polaków przeszło przez obóz w Traiskirchen. Pamiętam co się tam wtedy działo. A bywało różnie...
Zapakowałam do samochodu nieco ubrań, buty, jeansy, nieco owoców... pojechałam na Naschmarkt. Wpadłam na pomysł aby namówić sprzedawców na wspomożenie uchodźców. Co dostałam? 5 kg jabłek i ok. 3 kg winogron dla dzieci. Parę par butów dla dzieci, mężczyzn, adidasy, 2 bawełniane pidżamy dla dorosłych, parę płaszczy, kilka swetrów (bo zbliża się zima), piłkę, puzzle, tornistry, zabawki... Byłam wzruszona.
Wzdłuż ulicy przy której znajduje się obóz stoją liczne grupy ludzi i co chwilę pojeżdża jakiś prywatny samochód wyładowany darami. Ledwie otworzyłam drzwi auta jak zbiegła się grupa kobiet wydzierając sobie rzeczy, torby z tylniego siedzenia. Błąd, że pojechałam tam sama. Wymiotły wszystko, nawet moją torbę z zakupami dla siebie na weekend. Otworzyłam bagażnik i za chwilę był pusty. Wysiadłam, zamknęłam samochód i ruszyłam z aparatem fotograficznym w ręce aby zrobić nieco zdjęć. Zobaczyłam swoje zakupy w swojej torbie chciałam je zabrać, ale agresywny mężczyzna narobił krzyku, że to jego. Zbiegło się parę osób, którym wytłumaczyłam sytuację. Wszyscy mówili do mnie po... niemiecku (!) z dziwnie mi znanym wiedeńskim akcentem. Oczywiście roześmiałam się i zostawiłam tę torbę ale już byłam pewna, że do prawdziwych Flichtlingów ona nie dotrze. Bandy tutejsze korzystają z okazji i wyłapuję przyjezdnych oraz zabierają co przywiozło się dla tych biedaków z Afryki.
Apel do ludzi dobrej woli! Przekazywać dary na portierni, tam je przyjmują pracownicy obozu i przekazują uchodźcom. I wtedy nasza pomoc jest realna. W tygodniu jeszcze raz tam pojadę ale mądrzejsza o to doświadczenie nie dam nic na ulicy.
Mam nadzieję, że już nie wrócą. Spokojnie można zająć się życiem. Takim w miarę normalnym. Więc: przegląd prasy: tym razem "Do rzeczy". Niedawno zaczęłam to pismo czytać, bo tak od lat czytam 5 tytułów. Oto one: Polityka, Przegląd, Angora, Newsweek i Wprost. Sporadycznie zaglądam do Tygodnika Powszechnego, Do sieci (niechętnie - raczej z dziennikarskiego obowiązku), Gazeta Polska (podobnie jak poprzedni tytuł).
W ostatnim numerze Do rzeczy bardzo wnikliwa i - wydaje mi się - rzetelna recenzja Andrzeja Horubały, książki autorstwa Agnieszki Kosińskiej: Miłosz w Krakowie. O książce nie mogę noc napisać, bo jej nie przeczytałam, ale recenzja to majstersztyk. Wydaje mi się, że przynajmniej wiem dlaczego tę książkę powinnam przeczytać.
Artykuł Pospieszalskiego: Diabelskie młyny - przewidywalny, Widziałam kiedyś prezentację filmu o Polsce, jaką na happeningu (dawniej tak nazywały się performance) zaprezentował artysty austriacki. Krajobraz jak po wojnie atomowej. Plakaty zwisające strzępami na słupach, hulające po odrapanych zaułkach śmiecie, jacyś brudni i obdarci bezdomni--- Każdy widzi to co chce. Postanowiłam fotografować Wiedeń ale też nie turystyczno sceniczny, na pokaz. Znakomicie wyglądają zwłaszcza zdjęcia robione po nocy sylwestrowej. Nawet na najbardziej znanych placach i ulicach hula wiatr, brak ludzi (odsypiają) a butelek, puszek, śmieci niemal po kostki. Można? Można! Task ma też zgred Pospieszalski. Nic mu się nie podoba. Chodzi o Woodstok 2015. Jeździ tam z wrodzonego masochizmu. Wylać z siebie tę żółć potem na łamy Do rzeczy. Tylko po co? Kto lubi zabawy w błocie, będzie się w nim tarzał. Kto lubi pielgrzymki, będzie wędrował. Dygresja: słyszałam, że największa wyprzedaż kondomów i środków antykoncepcyjnych ma miejsce w... Częstochowie.
Sorry jeszcze nie wpadłam w blogomanię. Dlatego nie systematycznie...
6.08.2015 - zaprzysiężenie nowowybranego w powszechnych wyborach, prezydenta, Andrzeja Dudy.
Data historyczna? Napewno tak. Zmiana nie tylko wizerunkowa ale przychalająca szalę zainteresowania, w sensie pozytywnym (dla kogo?) na obóz patii PiS. To nowy prezydent dał swojemu zapleczu partyjnemu nadzieję - nie bez pokrycia - na szanse wygrania w jesiennych wyborach wygłodniałemu aktywowi PiS-u. Dziewięć lat odcięcia od jakże pożądanej władzy... rodziło niejako zrozumiałe frustracje w Prezesa.
Co myślę o Dudzie? Na razie prawie nic o nim nie wiem. Czytam gazety od prawa do lewa i... komentarze przewidywalne w zależności od reprezentowanej opcji. A ja lubię mieć wasne, przemyślane zdanie. A jak nie wiem, to przyznaję się do niewiedzy. Chyba, że zacznę wróżyć z fusów.
Moja życiowa dewiza, której trzymam się od wczesnej młodości: Każdemu na "dzień dobry" daję 100% zaufania. Potem odcinam kupony.
Wracam teraz do lektury, która mnie zafascynowała. To "Życie to jednak strata jest" - Andrzej Stasiuk w rozmowach z Dorotą Wodecką.